12 maj 2016

Głupota to ewolucyjna strategia zwierząt w Australii.


Naszą planetę użyźniają wulkany, lodowce (kruszą i mielą skały) oraz młode góry, dostarczając życiu wszelkich potrzebnych składników mineralnych. Oczywiście taką rolę spełniają też ryfty. Są nawet koncepcje, że my istniejemy właśnie dzięki ryftom. Bez takiego "zasilania" planeta ubożeje, a odsłonięte, stare kopuły granitowe to najbardziej jałowe obszary świata.

Za taka kopułę w dużym uproszczeniu można uznać Australię. Z braku aktywności tektonicznej oraz lodowców australijskie gleby nie wzbogacają się, są jałowe. Skutkiem tego australijskie rzeki nie dostarczają do przybrzeżnych wód oceanicznych prawie żadnych składników odżywczych, powodując, że tutejsze wody przybrzeżne należą do najuboższych na świecie.
Na to skrajne ubóstwo gleb nakłada się dodatkowo klimat. Australia, tak jak Europa, leży w strefie klimatu umiarkowanego, który wszędzie ma przebieg sezonowy. W Australii jest inaczej, bo jej klimatem rządzi prąd oceaniczny El Niño, który wyraźnie nieregularnie wywołuje katastrofalne ulewy lub przedłużające się susze. Owe "nieregularności" spowodowane efektem El Niño trwają od 2 do 8 lat.

Europejskie zimy bywają mroźne i długie, ale zawsze kończą się wiosną. W związku z tym wszystkie żyjące tu zwierzęta przystosowały się do stawiania czoła tym naturalnym wyzwaniom. Wśród tych adaptacji jest też inteligencja i zdolność planowania.

W Australii nie ma mroźnych i śnieżnych zim, a adaptacją nie jest gromadzenie zapasów, bo zasobów jest mało, a przyszłość nieprzewidywalna, lecz rezygnacja ze wszystkiego, co wymaga zużywania energii. Znalazło to skrajny wyraz w systemach rozrodczych ssaków i ptaków. Samice australijskich torbaczy rodzą tylko wtedy, gdy przychodzi okres bujniejszego rozwoju roślinności. Gdy go brak, młode pozostają w warunkach zatrzymanego rozwoju w macicy lub torbie lub samice rezygnują z rodzenia potomstwa, zawsze gotowe do naturalnej aborcji, gdy zewnętrzne warunki nie są sprzyjające, a jedzenia mało.
Niektórzy uważają, że nawet kangurze skoki maja swoje źródło w ubóstwie australijskich gleb. Przy małej prędkości bieganie i skakanie wymaga podobnej ilości energii, lecz gdy prędkość wzrasta, kangurze skoki są oszczędniejsze.
Z kolei u australijskich ptaków wykształciło się ciekawe przystosowanie, polegające na tym, że jedno lub dwa młode pozostaje z rodzicami, dosyć długo rezygnując z rozmnażania na rzecz pomocy w karmieniu braci i sióstr.

Konieczność oszczędzania energii widać we wszystkich aspektach australijskiego życia, również w oszczędnościach, jakie Matka Natura poczyniła ograniczając najbardziej energożerny organ, czyli mózg. Rekord w tej dziedzinie biją sympatyczne misie koala, u których obie półkule skurczyły się tak bardzo, że nie przylegają ani do siebie, ani do i tak niewielkiej puszki mózgowej.

W Australii jest w ogóle mało ssaków, a drapieżniki, te stojące najwyżej na drabinie ekologicznej gatunki, zawsze były tam rzadkością. Za to świetne warunki znalazły tu energooszczędne gady - na australijskich pustyniach spotkać można więcej gatunków gadów, niż na wszystkich innych kontynentach razem wziętych. Na jednej tylko z wydm biolodzy zidentyfikowali 47 gatunków jaszczurek - więcej niż w całej Europie.

Tekst opracowany na podstawie książki Marcina Ryszkiewicza "Homo sapiens. Meandry Ewolucji."