20 wrz 2005

Dolina Issy


Ziemia babci Misi, która nie trzymała z żywymi, lecz z duchami i grzała tyłek przy piecu. Ziemia księdza Peikswy i Magdaleny. Ziemia, gdzie - pisał Miłosz - rodzą się ludzie skłonni do zachowań ekscentrycznych i dalecy od spokoju.

"Issa jest czarna, głęboka, o leniwym prądzie, szczelnie obrosła łoziną; jej powierzchnia miejscami jest ledwie widoczna pod liśćmi lilii wodnych"

"Ginie, to przede wszystkim góra zarosła dębami. W tym, że zbudowano na niej drewniany kościół, kryje się intencja wroga dawnej religii, albo, być może, chęć przejścia od dawnej do nowej bez wstrząsów: na tym miejscu odprawiali kiedyś swoje obrzędy ofiarnicy boga piorunów"

"Między dębami, na zboczu, jest cmentarz, a na nim, w kwadracie łańcuchów łączących kamienne słupki, leżą przodkowie Tomasza z rodziny jego matki."

Kościół, święte dęby i węże

Piękny, słoneczny dzień. Rozglądam się uważnie po cmentarzu koło kościółka w Świętobrości. Kluczę pomiędzy starymi pomnikami i dębami, pod którymi śnią sen wieczny przodkowie Czesława Miłosza. Szukam grobu owej nieszczęsnej, po niesławnej śmierci - upiornej Magdaleny. Lecz zapewne czas rozsypał w proch kopczyk, o który nikt nie dbał, gdyż go nie znalazłam. Zmęczona niepowodzeniem, schodzę w dół, w stronę Niawiaży, którą Czesław Miłosz nazwał w swojej powieści Issą. Pokonuję spadek zbocza doliny na przełaj, pomiędzy starymi dębami. Pewnie gdzieś tędy na białym koniu proboszcza, zjeżdżał do rzeki duch Magdaleny.

Wędruję zamyślona piaszczystą drogą wzdłuż Issy. Rzeka, jak w powieści, ciemna, płynąca leniwie, chaszcze na brzegach. Wokół niej pola i łąki. Z okolicy powiew wiatru przynosi odgłosy życia wsi. Nagle całkiem niedopasowana do nastroju "rzecz" na ścieżce przykuwa mój wzrok. W poprzek drogi, akurat tam, gdzie miałam postawić stopę, leży wysuszone truchło rozjechanego zaskrońca.
"Węże wodne", które obecnie nazywamy zaskrońcami, dawniej, obok dębów, były święte na całej Litwie. Gospodarze wystawiali dla nich na ganek miseczkę z mlekiem i chętnie widzieli je w swoich domostwach, dawniej nie do pomyślenia było zabicie węża. Nawet przypadkiem, gdyż "kto go zabije, przywoła na siebie nieszczęście". No cóż, czasy się zmieniają, a węża szkoda. W każdym razie prastare dęby nadal rosną i czemuś przywodzą mi na myśl "większą niż gdzie indziej ilość diabłów", jak pisał Miłosz.

Tam, gdzie urodził się pisarz

We dworze w Szetejniach 30 czerwca 1911 roku przychodzi na świat Czesław Miłosz. Tu spędza lata swojego dzieciństwa. Tu powraca w wielu swoich utworach.

Szetejnie leżą na wschodnim brzegu Niewiaży, około 70 kilometrów na północ od Kowna, w centrum Litwy, "ziemi mitów i poezji", jak nazwał ją pisarz podczas wykładu noblowskiego w Sztokholmie w 1980 roku.

Noblista ponownie znalazł się w stronach swojego dzieciństwa w 1992 roku, po ponad 50-letniej nieobecności. Otrzymał wtedy stopień doktora honoris causa Uniwersytetu Witolda Wielkiego w Kownie. Ponadto nadano mu honorowe obywatelstwo Litwy.

Miłosz wiedział, że po czasach sowieckiego kołchozu, z rodzinnej posiadłości niewiele pozostało. Nie było wiec dla niego zaskoczeniem, gdy na miejscu znalazł jedynie zrujnowaną stodołę (świron) i zniszczony park.

W 1997 roku wręczono Czesławowi Miłoszowi akt własności Szetejni. Pisarz przekazał go w darze Fundacji Miejsc Rodzinnych Czesława Miłosza. Fundacji powstała, aby popierać współpracę między naukowcami, literatami i studentami Litwy, Polski oraz innych sąsiednich krajów. Została odbudowana stara stodoła (świron), w której umieszczono centrum konferencyjne.

Po raz ostatni pisarz odwiedził Szetejnie w 1999 roku. W miejscu, w którym dawniej znajdował się dwór, na pamiątkę tego pobytu zasadzono młody dąb.

Opitołoki...

...a dokładniej - biały, otoczony drzewami kościół, ukryty za metalową bramą i drewnianym płotem z kolumienkami z czerwonej cegły. O kościele tym powiedział Cz. Miłosz: "chrzest otrzymałem, wyrzekłem się diabła w parafii Opitołoki kiejdańskiego powiatu."

Odwiedziłam również ten kościół z białą wieżą. Po czym nieśpiesznie, delektując się piękną drogą wzdłuż Niewiaży, która nieczuła na zmiany, leniwie toczy swe czarne wody, jadę w stronę Kiejdan. Miejscowość tą, z dzieciństwa Cz. Miłosz zapamiętał jako punkt, gdzie jeździło się po naftę, mydło i śledzie. Natomiast nam wszystkim, nie związanym urodzeniem z tym terenem, Kiejdany nasuwają skojarzenia z Radziwiłłami. Ale to już zupełnie inna opowieść...

(Litwa 2005)

Cytaty pochodzą z "Doliny Issy" Czesława Miłosza


Issa (Niewiaża)

Stare dęby na zboczy poniżej kościoła

15 sie 2005

Jurewicze


Kraków i Jurewicze na dalekim, białoruskim Polesiu, ponad 400 km od granicy z Polską.
Cóż łączy gwarne i kolorowe duże miasto z odległym rejonem Polesia, prawie bezludnym po wybuchu czarnobylskiego reaktora 20 lat temu?

KRÓLOWA POLESIA

Jedziemy na wschód. Droga jest prosta i szeroka, jak pas startowy dla samolotów. Płasko i sennie po horyzont. Sporadycznie ktoś mija nas z przeciwka.

Po kilku godzinach docieramy do Mozyrza. Na skraju miasta, nad Prypecią, zwraca uwagę ładny barokowy kościół. Bryła świątyni zakrzywioną, falującą linią dachu tworzy harmonijną całość z otaczającymi wzgórzami i przez białą bramę zaprasza do środka. W jasnym wnętrzu, w głównym ołtarzu wchodzący napotyka spojrzenie Matki Boskiej Jurewickiej.