2 cze 2020

Klątwy i grzybki. Kazimierz Jagiellończyk.



Tekst lektora opowieści znajdującej się na YouTube. Link powyżej.


Zasadniczo rzecz jest o otwarciu grobu Kazimierza Jagiellończyka na Wawelu w 1973 r., lecz tytułem wprowadzenia posłuchajcie fragmentu inspirującej książki Cerama "Bogowie, groby i uczeni", czytanego przez Piotra Rowińskiego (posłuchaj na filmiku na youtube).
Klątwa Tutanchamona rozpala wyobraźnię ludzi od lat dwudziestych ubiegłego wieku, lecz wygląda na to, że stoi za nią nie magia lecz szkodliwy grzyb, zapewne aspergillus niger, kropidlak czarny. Gorzej z klątwą wyspy Lokrum - tu na grzyba nie da się niczego zrzucić. Nie będę się jednak tą wyspą zajmować. Zostawię rozwikłanie tej klątwy komuś innemu, a sama przejdę do planowanego Kazimierza Jagiellończyka. Grób króla otwarto podczas remontu Kaplicy Świętokrzyskiej na Wawelu, po pięciuset latach od pogrzebu. To trochę krócej niż w przypadku Tutanchamona, lecz podobieństwo tkwiło w tym, że również w polskim przypadku zaczęli umierać ludzie biorący udział w otwieraniu grobu. Najpierw, w roku otwarcia krypty, zmarły trzy osoby: Feliks Dańczak, Stefan Walczy i Kazimierz Hurlak. W 1975 roku kolejna osoba - Jan Myrlak. Byli oni w średnim wieku, zmarli nagle.

W tej opowieści bazuję na danych zebranych przez Zbigniewa Święcha i umieszczonych w książce "Klątwy, mikroby i uczeni". Autor przeprowadził dziennikarskie śledztwo w tej zagadkowej sprawie i ostatecznie naliczył 16 osób, które brały udział w otwierani grobu Kazimierza Jagiellończyka, a następnie zmarły nagle. Czas, który Święch brał pod uwagę wynosi 10 lat. To podobny czas, jak w przypadku grobowca Tutanchamona.
Więc klątwa czy może groźny grzyb? Zwłaszcza, że mikrobiolodzy i lekarze powiedzieli Zbigniewowi Święchowi, że przez około 10 lat można łączyć przyczynę w postaci mykotoksyn, ze skutkiem będącym śmiercią osoby zakażonej. Wszystko zależy od bariery immunologicznej danej osoby. Przy czym może też tak być, że ktoś o świetnej odporności nie będzie miał problemów, tak jak ich nie miał będący w bardzo dobrej kondycji Howard Carter.
Klimat panujący przy otwieraniu grobu Kaziemierza Jagiellończyka świetnie oddaje relacja mikrobiologa, Bolesława Smyka. Przeczytam ją z książki "Klątwy, mikroby i uczeni" (cytat, do posłuchania na youtube).
Profesor Smyk miał za zadanie przeprowadzić badania mikroorganizmów bytujących w królewskiej krypcie i ustalić, jak zlikwidować te, które szkodzą szczątkom króla i wydobytym z grobu zabytkom. Wiele mikroorganizmów znajdowało się w stanie anabiozy, życia utajonego, chociaż po 500 latach może ich funkcje życiowe już zamarły nieodwracalnie? Pomimo tej wątpliwości, w ramach swoich badań profesor Smyk podjął próbę "ożywienia" mikrobów i przywrócenia im normalnych funkcji życiowych. Pierwsze próby posiewów i przechowywania w temperaturze 10 stopni Celsjusza nie powiodły się. Temperaturę 10 stopni celsjusza prof. Smyk ocenił jako najkorzystniejszą dla życia tych mikroorganizmów. Następną próbą był szok termiczny, a mianowicie temp. 60 stopni przez 10 min. w wodzie o pH 7,2 - 8,0 na jeszcze raz dobranych pożywkach. Następnie wszystko wylądowało w termostacie utrzymującym stałą temp. około 10 stopni Celsjusza, czyli tyle, ile panowało w krypcie. Pewnego dnia prof. Smyk otworzył termostat i oczom nie wierzył - na pokrytych różnymi pożywkami płytkach Petriego wyrosły dorodne kolonie różnych bakterii i grzybów. Część z nich nieznana nauce! Wszystko super, ale profesor zaniepokoił się na dobre - czy niektóre z mikroorganizmów nie powodują jakichś śmiercionośnych chorób, jeszcze nieznanych nauce? Wtedy kazał swojemu asystentowi spalić większość. Hmmm... większość, lecz nie wszystkie, bo profesor przyznał się, że zostawił przy życiu nieznane kultury grzybów i najistotniejsze mikroby.

Nieznane...  Ciekawe, gdzie one teraz są?

W naszej opowieści koniecznie trzeba wspomnieć, że w próbce pobranej z kości kolanowej króla naukowcy odkryli grzyb aspergillus flavus (kropidlak żółty) i obecnie właśnie ten grzyb - pleśń uważa się za winowajcę śmierci osób biorących udział w otwieraniu grobu Kaziemierza Jagiellończyka! W krypcie znaleziono też znany nam już z grobowca Tutanchamona aspergillus niger, kropidlak czarny. Może i ten grzyb pomógł w wykańczaniu ludzi biorących udział w otwarciu wawelskiej krypty?
Tak całkiem przy okazji - Zbigniew Święch zwrócił uwagę, że pierwszy raz badacze zajrzeli do grobu Kazimierza Jagiellończyka 13 kwietnia 1973 r. Było to w piątek. Po prostu tego dnia wywiercono otwór o średnicy 2 cm i przez niego spojrzano do krypty.

Dodatkowo swego czasu, w Wilnie, ludzie przebąkiwali o klątwie Jagiellonów, klątwie, którą być może rzucili pogańscy kapłani, gdy Władysław Jagiełło przyjął chrześcijaństwo i połączył Litwę z Polską.
Dlaczego akurat w Wilnie? Otóż w Wilnie, w katedrze, na zewnętrznej ścianie dawnej Kaplicy Królewskiej widnieje od wieków łaciński napis: "Violator operis infelix esto" - "Gwałcicielu dzieła nieszczęśliwym, przeklętym bądź". Kaplicę tą zbudował kto? Otóż znany nam już z opowieści Kazimierz Jagiellończyk. Za to nie wiadomo, kto umieścił na ścianie kaplicy cytowany napis - ostrzeżenie. Nie koniecznie był to Kazimierz Jagiellończyk. Napis mógł powstać nawet w XVI w., gdy w kaplicy spoczęły już ciała królewicza Kazimierza, Aleksandra Jagiellończyka i później dwóch żon Zygmunta Augusta - Elżbiety i Barbary Radziwiłłówny. Od tego czasu klątwa ponoć nieraz dała znać o sobie - ostatni raz w 1931 r., gdy Wilia zalała podziemia katedry. Po tej powodzi, przy konserwacji bazyliki naruszono spokój kaplicy. Posłuchajcie fragmentu artykułu Ksawerego Pruszyńskiego dotyczącego prac remontowych w bazylice. W wileńskim "Słowie" pisał on tak: (cytat do posłuchania na youtube).