„W Węgrowie, w kościele farnym, znajduje się w zakrystii zwierciadło z metalu białego, płaskie, wysokie cali 22, szerokie 19, z fasetką dokoła, w czarne, szerokie, staroświeckie ramy oprawne, przezroczyste, żadnej skazy na sobie nie mające, rozbite tylko u dołu na czwartą część wysokości.
Podanie miejscowe niesie, że studenci ciskali dawniej w to zwierciadło ciężkimi rzeczami, dlatego, że w nim pokazywały się rozmaite postacie drażniące i straszące ich; na ostatek jeden uderzywszy kluczami kościelnymi roztrzaskał je w ten sposób, iż odtąd dziwacznymi potworami więcej ich nie straszyło. Zwierciadło to należało do czarnoksiężnika Twardowskiego, jak sam napis na ramach białymi literami wyraża:"
Lucjan Siemieński
„Podania i Legendy Polskie, Ruskie i Litewskie"
Poznań 1845.
Napis na ramie głosi: tym zwierciadłem
Twardowski czynił magiczne sztuczki,
lecz obrócone to zostało na służbę Bożą
(tłumaczenie z łaciny).
Jak przekazy podają, lustro to, po nawróceniu, mistrz Twardowski jako wotum dla Kościoła ofiarował.
Wisi więc teraz w zakrystii, wysoko, pod samym sufitem i spomiędzy starych obrazów, patrzy w dół na szafy z ornatami. Dawno temu zawieszono je ponad ludzkimi głowami, aby nikt się w nim przejrzeć nie mógł. Gdy zakrystia jest otwarta, np. po mszy, można je tam zobaczyć, co ja dokładnie zrobiłam i wtedy też to lustro sfotografowałam.